O PÓŁNOCY

O PÓŁNOCY

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział piętnasty.

  - Ehm... Alex? Claire? Czy ja mogę o coś zapytać? - zapytał Jack. Nie był zdziwiony. Teraz już chyba nic nie mogło go zdziwić. - Czy możecie mi to wyjaśnić?
   Ściskający się i tańczący po całym pokoju wampir i Claire przystanęli i popatrzyli na niego zdziwieni, jakby zapomnieli o tym, że Jack stoi obok nich w pokoju. Mała Claire podeszła do brata i złapała go za rękę.
   - Jack! Ciesz się! Alex się w końcu uwolnił! - powiedziała
   - Zaraz, zaraz! Musicie mi to wszystko wyjaśnić! Oboje! - spojrzał najpierw na siostrę, później na Alex'a.
   - Spokojnie, najpierw Claire musi iść na obiad, bo jej mama zaraz po nią przyjdzie. - zaśmiał się wampir i ucałował zaskoczoną dziewczynkę.
   Claire uśmiechnięta i szczęśliwa wybiegła z pokoju w podskokach. Oboje patrzyli jak odchodzi. Gdy zniknęła im z oczu Alex usiadł na foteliku obok jej łóżeczka i zaczął przeglądać jej książki leżące przy nim. Jack niepewnie usiadł na łóżku siostry i przyglądał się wampirowi.
   - Więc... - zaczął, lecz Alex mu przerwał:
   - Nie, nie wytłumaczę Ci tego! Dopiero jak wróci mała Claire! - uśmiechnął się.
   - Więc możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tym zdarzeniem, do którego masz mnie przygotować...
   Alex odetchnął głęboko i odłożył książkę. Poprawił się na fotelu i strzepnął jakieś okruszki z koszulki. Na szczęście będąc w Dinner Place, wampir zmienił koszulkę z ubrudzonej krwią białej na czarną i czystą.
   - Posłuchaj. Najwyższa Rada... - zaczął.
   - Najwyższa Rada. Zatrzymajmy się. Kto to? Kto tworzy Najwyższą Radę? - przerwał mu zwinnie Jack.
   - Najwyższa Rada to złożona z pięciu najsilniejszych, najlepszych, najważniejszych przedstawicieli każdego magicznego gatunku. Wampirów, jak ja, wilkołaków, jak ty - wskazał na niego palcem. - czarownic, jak Twoja ciotka Alice, zmiennokształtnych i hybryd.
   - Moja cio...
   - Nie przerywaj mi Jack! Najpierw mnie wysłuchaj, później pytaj! - zagrzmiał Alex patrząc Jack'owi w oczy. - A więc Najwyższa Rada. Każdy z nich żyje najdłużej z swojego gatunku i prawie w każdym przypadku jest to pierwszy osobnik swojego gatunku. - wampir uniósł znacząco palec i po chwili przyłożył go do ust, w znaczącym geście. - Wiem, że chcesz wiedzieć, który z nich to wyjątek. To zmiennokształtny jako jeden z całej piątki nie jest pierwszy.
   Alex złączył czubki palców i zamknął oczy. Przez chwilę nic nie mówił. Myślał. Myślał nad tym co może powiedzieć Jack'owi, a czego nie. Wreszcie Jack nie wytrzymał i odezwał się.
   - Dlaczego?
   Wampir spojrzał na niego i znów zamknął oczy. Zaczął mówić.
   - Pierwotny zmiennokształtny, Malvin, był najmilszym i najłaskawszym z całej piątki. Jego gatunek wzorował się na nim i dlatego pokolenie żyjące za jego czasów było miłe i zniechęcone do wojen. Pewnego razu w ostateczności musiał przystąpić do bitwy, razem z pozostałą czwórką. Przerażony widokiem śmierci i okropności związanej z bitwą zaczął dziwnie się zachowywać. Po prostu oszalał. Nie był przyzwyczajony do takiego widoku i to go zmieniło. Pozostali zauważyli to i cała czwórka zgodnie wymyśliła, że powinni się go pozbyć. Następnie upozorowali jego wypadek. Tragiczny wypadek. Malvin miał zostać zamordowany przez jakiegoś zbuntowanego zmiennokształtnego. Jednak wszyscy wiedzieli, że to było kłamstwo. Jego następcą został Francesso. - imię zmiennokształtnego Alex wycedził przez zęby, jakby bałsięje wymówić, lub się go brzydził. - Włoch. Niestety bardzo brutalny. To on najczęściej wywołuje wojny.
   Jack siedział z szeroko otworzonymi oczami. Zdziwiony opowieścią Alex'a nie wiedział co powiedzieć.
   - Kto ja założył? - zapytał.
   - Wampir. - odpowiedział i uśmiechnął się do Jack'a szeroko. - Jestem z niego dumny. No wiesz, to przedstawiciel mojego gatunku założył coś tak wielkiego! Ale nie jestem dumny z tego, co z tego wynikło. Najwyższa Rada sprawia dużo kłopotów!
   Wtem do pokoju wpadła Claire. Popatrzyła na chłopaków i pierwszy raz od paru dni wskoczyła na kolana bratu. Przytuliła się do niego, a on odwzajemnił uścisk. Uszczęśliwiło go to. Dziewczynka spojrzała na brata, a później na Alex'a.
   - O czym rozmawialiście? - zapytała Claire z uśmiechem.
   - Opowiadałem Jack'owi o... o  Najwyższej Radzie. - odpowiedział nieśmiało Alex.
   Dziewczynka spochmurniała. Wtuliła się jeszcze bardziej w ramiona brata i zamknęła oczy.
   - Co się stało Claire? - zapytała zaniepokojony Jack.
   - Nic. Po prostu... nie lubię Najwyższej Rady. Oni są... - nie dokończyła.
   - Źli... Chciałaś powiedzieć źli. - podpowiedział skruszony wampir.
   Nikt nie odzywał się przez parę minut. Jack nie rozumiał, dlaczego Claire nie chciała o nich mówić. Musi się dowiedzieć, ale nie dziś. Nie chciał psuć jej dziś humoru.
   - Więc... Opowiecie mi skąd się znacie, co? - zapytał zaintrygowany.
   - Pewnego razu, spotkaliśmy się w domu waszej cioci Alice! - odpowiedział Alex, uśmiechając się do małej Claire.
   - Ale co Ty tam robiłeś?
   - Em... No siedziałem na kanapie i z nią rozmawiałem... - odpowiedział lekko zdziwiony.
   - Alex! Pytam o to, dlaczego tam siedziałeś i z nią rozmawiałeś? 
   - Bo to moja stara przyjaciółka! I miałem małe kłopoty. - powiedział zawstydzony.
   Claire uśmiechnęła się szeroko i powiedziała rozbawiona:
   - Wcale nie takie małe kłopoty! Naprawdę nabroiłeś wtedy, Alex! Ha ha ha!
   - Alex? Co wtedy zrobiłeś? - zapytał Jack.
   Wampir nie odpowiedział, zapatrzył się w jakiś przedmiot. Po chwili wstał i poszedł do okna.
   - Bo chodzi o to.... - zaczęła Claire. - ...że kiedyś Aleksander, w przypływie nagłej złości, wypowiedział wojnę jednemu z Najwyższych...
   - Co?! Stary, jak to? Komu wypowiedziałeś tą wojnę? - zapytał rozbawiony Jack.
   Tylko on się śmiał. Nie zdawał sobie sprawy z powagi tej sytuacji.
   - Jack, to właśnie przez to Alex jest w tak zwanej 'niewoli' - dziewczynka nakreśliła w powietrzu palcami symbolicznie znak cudzysłowia - Eve. Gdyby nie to Francesso zabiłby Alex'a. Lecz ona wyszła z taką propozycją i stary się zgodził... Na szczęście.
   To dlatego Alex miał tak dziwny głos,gdy wypowiadał jego imię, pomyślał Jack.
   - Przepraszam. Nie wiedziałem, że to takie poważne było.
   Zapadła głucha cisza. Alex otworzył okno i głęboko odetchnął. Po chwili szeroko rozszerzył oczy i otworzył usta. Wampir nie mógł wydusić z siebie słowa. Claire i Jack patrzyli na niego, nie wiedząc o co chodzi. Dziewczynka powoli wstała i podeszła do okna ostrożnie. Przerażona, tym co zobaczyła za oknem, przebiegła z powrotem do brata i wpadła prosto w jego ramiona.
   - Co tam jest, do... - nie dokończył. To co zobaczył, a raczej kogo zobaczył, odebrało mu mowę.
   Za oknem, na wysokiej gałęzi, dotykającej okna w pokoju Claire, siedziała wyprostowana, rudowłosa kobieta.
   Eve.
   Siedziała z zamkniętymi oczami i wygrzewała się na słońcu. Gdy Jack podszedł do okna z małą Claire na rękach, uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w kierunku wampira.
   - Tak... Pamiętam to. To naprawdę było bardzo poważne... Gdyby nie ja...
   - Tak wiem Eve. Nie żyłbym już. Nie musisz mi tego ciągle powtarzać. - warknął Alex.
   Eve odetchnęła głęboko i spojrzała na Jack'a. Później na Claire.
   - Przepraszam nie przywitałam się! - powiedziała łapiąc się za głowę. Jack zauważył, że Eve naprawdę przywiązuję dużą wagę do życzliwości i bardzo jest to dla niej ważne. - Jack'u, Claire! Miło was znów widzieć!
   - Tak, tak my też się cieszymy. - powiedział chłodnym tonem Alex. - A teraz powiedz czego chcesz? Przecież jeszcze mam parę dni hmm... wolnego!
   - Tak, wiem. Po prostu się stęskniłam... Tak dawno nie zrobiliśmy sobie długiej przerwy bez siebie nawzajem... Hmm... Dziwne. Na ogół zawsze mi przeszkadzałeś. A teraz jest mi bez ciebie po prostu ... nudo!
   - Podsłuchiwałaś nas, tak? - zapytał Jack po krótkiej chwili.
   - Wcale nie... - powiedziała udając niewiniątko. - No dobra. Czas już na nas. Aha! Mam dla was bardzo dobrą radę! Zacznijcie wreszcie ćwiczyć do bitwy, a nie gadajcie tyle. To jest strasznie denerwujące.
   Eve zeskoczyła z gałęzi i pognała w stronę lasu. I już jej nie widzieli. Alex zamknął szybko okno i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział czternasty.

   - Chyba znów muszę zmienić styl i fryzurę! - powiedział oburzonym tonem Alex do Jack'a. Siedzieli na lekcji historii. Pani Cubus ciągle coś gadała o wojnie secesyjnej. Alex się nudził, przerabiał to na własnej skórze, nie musi tego sobie przypominać.
   - Co? Alex, nie chcę cię urazić, ale czy Ty na pewno jesteś w pełni normalny? - zapytał Jack. Ten chłopak naprawdę go wkurzał.
   - No wiesz... Prawie wszyscy, którzy są w tej klasie, łącznie z Tobą i Kate, myślą, że jestem elfem... Dlaczego?
   - Bo wyglądasz jak elf, Alex! A teraz się zamknij, bo zaraz Cubus usłyszy!
   - Nie boję się jej.
   - Przestań, powiedziałem.
   Zapadła chwila ciszy. Jack popatrzył na Tom'a, który myślał teraz nad odpowiedzią na pytanie zadane przez nauczycielkę. Chłopak rozejrzał się po klasie. Zauważył, że Kate siedziała dziś sama. Ciekawe co stało się z Monicą, pomyślał. Długie włosy Kate były związane w kucyk i lekko spływały  po jej plecach. Ciekawe o czym myśli, pomyślał. Wyglądała jakby zobaczyła ducha i nie mogła się skupić.
   Dopiero po chwili dotarło do niego to co przed chwilą powiedział Alex. Skąd on wie co my wszyscy myślimy?
   - Alex? Mogę zadać Ci pytanie? - zapytał zaintrygowany.
   - Już to zrobiłeś, ale, tak, możesz zadać! - odpowiedział wywyższającym go tonem, z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Jesteś inny... Powiedz mi, dlaczego przed chwilą powiedziałeś, że wszyscy myślą, że jesteś elfem? Skąd to wiesz? Skąd wiesz co oni myślą?
   - Ponieważ... ja czytam w myślach, Jack'u! - powiedział, chyba trochę za głośno. Kilka osób obróciło się i popatrzyło na Alex'a. Chłopak także odwrócił się do nich i uśmiechnął.
   - Masz nam coś do powiedzenia, Aleksandrze? - zapytała zdenerwowana małym zamieszaniem pani Cubus.
   - Nic, nic, tylko... Wojna secesyjna była naprawdę ważną wojną. I Wy, nauczyciele, uczycie te dzieciaki tego co wam powiedziano na studiach, czy tego co przeczytaliście w podręcznikach. Tak naprawdę przyczyn tej wojny było o wiele, wiele więcej, pani Cubus. A rzeczy, które się tam działy są nie do objęcia przez rozumy takie jak wasze... Z wyjątkiem kilku osób w tej klasie. - uśmiechnął się.
   Zdziwiona nauczycielka otworzyła szeroko oczy i o mały krok nie rozdziawiła szeroko ust. Już chciała coś powiedzieć, ale Alex wstał, zgarnął ze stolika swoje książki i napisał coś bardzo szybko na małym skrawku papieru. Podsunął go Jack'owi, tak, aby nikt tego nie zauważył. Następnie zaczął podążać do drzwi. Wszystkie osoby obecne w klasie podążały za nim wzrokiem. Chłopak zatrzymał się przed drzwiami. Odwrócił się do nauczycielki i z uśmiechem na twarzy powiedział:
   - Do zobaczenia, pani Cubus! - i wyszedł.
   Gdy drzwi się za nim zamknęły, zabrzęczał dzwonek kończący lekcję. Wszyscy poderwali się i wyszli czym prędzej z klasy. Jack złapał kartkę od wampira i wybiegł z klasy. Znalazł w tłumie Kate i złapał ją za rękę. Dziewczyna cały czas była nieobecna. Nic nie mówiąc, szli przed siebie, myśląc o tej dziwnej lekcji.
   Kate zatrzymała się przy swojej szafce i schowała do niej książki i cały plecak. Odwróciła się do Jack'a i powiedziała:
   - Chyba musimy pogadać...
   - Masz rację, Kate. - Jack objął ją ramieniem i wyszli z budynku szkoły w kierunku, jednego z stolików ustawionych przed szkołą. Na najbliższym z nich siedział, wygrzewając się na słońcu z głową zwróconą ku słońcu, Alex.
   Para podeszła do niego. Kate mocniej przywarła do Jack'a. Bała się. Ciągle myślała o ranach na karku i rękach chłopaka i o krwi na jego koszulce.
   - Alex... Dlaczego to zrobiłeś?! - zagrzmiał Jack.
   Zdziwiony wampir spojrzał na chłopaka z szeroko otworzonymi oczami.
   - Oj, Jack! Ona pomyślała, że jestem głupi! I... i niegrzeczny! Przecież, zachowywałem się bardzo dobrze. Nic nie nabroiłem! Ale zdenerwowała mnie, więc powiedziałem jej prawdę!
   - Chyba muszę Cię jeszcze dużo nauczyć! Mniejsza o to... Poznaj Kate, to moja dziewczyna.
   Wampir wstał na równe nogi, pokłonił się i ujął prawą rękę w dłonie, a następnie złożył na niej lekki pocałunek. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. Zdziwiona dziewczyna zaczerwieniła się i odwzajemniła uśmiech. Po chwili przypomniała sobie o plamkach na jego koszulce. Spojrzała najpierw na nie, a później na swojego chłopaka.
   - Ah tak... To nie jest to co myślisz Kate! Jestem wampirem i potrzebuję krwi. Ale to krew z torebki... Byłem głodny. - odpowiedział na niezadane pytanie, zawstydzony.
   - Nic nie szkodzi. Jack, wytłumaczysz mi wszystko? - zapytała Kate, udając, ze już się tym nie przejmuje. Wampir, świetnie!   
   Chłopak usiadł na ławce przy stoliku i oparł głową na ręce. Kate usiadła obok niego, a Alex naprzeciw nich. Cały czas udawał przed parą, że nie przejmuję się tym, że dookoła niego chodzi mnóstwo młodych ludzi wypełnionych krwią.
   - Zauważyłem Eve, - zaczął opowiadać Jack. - poszedłem więc za nią. Rozmawialiśmy. Powiedziała mi, że nadchodzi coś wielkiego i ważnego. Już miałem pójść po tym jak mnie obraziła i zdenerwowała, ale ona... zawołała tego... elfa! - Jack zaśmiał się, a Alex spojrzał na niego wzrokiem skrzywdzonego pieska. - Zaczął do mnie gadać, o wszystko się pytał... Na szczęście już się uspokoił. Eve powiedziała, że musi mi w czymś pomóc...
   - W przygotowaniu do wielkiej bitwy Jack... - wtrącił wampir.
   - O tym porozmawiamy później. - uciął szybko chłopak. - Później dowiedziałem się, że Aleksander nie jest elfem - kolejny śmiech. - lecz wampirem... Dość starym wampirem.
   - Mam ponad 900 lat, Kate! - powiedział dumny.
   - Całkiem sporo... Więc ty mówiłeś prawdę? To wszystko o wojnie secesyjnej?
   - Tak. No wiesz, Kate. Ja wtedy walczyłem więc naprawdę dużo wiedziałem i widziałem. Jak myślisz, skąd mam te blizny?
   - Na tej wojnie walczyły wampiry?! - zapytała dziewczyna zdziwiona.
   - Tak! Było nas prawie tak wielu jak ludzi!
   - Wracając do tematu, dowiedziałem się też, że potrafi czytać w myślach... To jest dziwne. - powiedział Jack. - No więc to wszystko. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
   - Nie, nie już wszystko wiem. Będziesz mnie informował na bieżąco, jasne? Ha ha ha - zaśmiała się i zaczęli żartować między sobą.
   Cała trójka siedziała przy stole. Alex zaproponował, aby nie iść na ostatnią lekcję. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to dobry pomysł.
   - Możemy iść na jakieś żarcie do Dinner Place! Uwielbiam to miejsce! - krzyknął radośnie Jack.
   - Ale, Jack'u, czy mają tam jakieś krwiste steki?
   Kate i Jack wybuchli głośnym śmiechem, przyciągając tym samym uwagę niektórych uczniów.
   - Oj, Alex, naprawdę jesteś zabawny! - powiedziała Kate.
   - Staram się.


   Po krótkiej wycieczce do Dinner Place, Jack i Alex odprowadzili Kate do domu, a potem pobiegli do domu Jack'a.
   - Myślisz, że Twoja mama zgodzi się, abym spał u was przez te parę dni?
   - Myślę, że tak.
   Chłopcy weszli do domu i wiedzeni słuchem podążyli do kuchni. W środku mama Jack'a pichciła coś pysznego na obiad dla rodziny. Gdy się odwróciła o mało nie dostała palpitacji serca. Wystraszona złapała się blatu stołu i uśmiechnęła do syna i jego kolegi niepewnie.
   - Jack! Ale mnie wystraszyliście! - zaśmiała się ironicznie. - A my się jeszcze nie znamy, prawda?
   - Owszem, nie znamy się. Nazywam się Aleksander. Aleksander Cooper. Jestem przyjacielem pańskiego syna! - Uśmiechnął się miło i podał rękę Caroline. Ona również z uśmiechem odwzajemniła uścisk i powiedziała:
   - Witaj! Jesteś nowy w naszym miasteczku?
   - Można tak powiedzieć... Chodzę tu do szkoły od dłuższego czasu. Moi rodzice szukają ciągle mieszkania do wynajęcia. A teraz mieszkamy u rodziny.
   - Ooo... To fajnie, to bardzo miłe miasteczko. Na pewno się polubimy! Ale dlaczego,jeśli mogę spytać, jeśli tu nie mieszkacie chodzisz tu do szkoły?
   - Bo nasza rodzina jest stąd właśnie! - odpowiedział radośnie. - Mama nie chciała, abym miał jakiekolwiek zaległości.
   - A to wszystko wyjaśnia! Dobra siadajcie chłopaki, zaraz będzie obiad.
   - Yyy... Dzięki mamo, ale jedliśmy już w Dinner Place, więc...
   - Ahh... Dobrze, dobrze. Może Charlie zje więcej.
   - Mamo, nie zapominaj o Claire! To jest mały smok. Ona je więcej niż ja!
   Caroline zaśmiała się i puściła oczko do syna. Pomieszała coś w garnku i powiedziała jeszcze przez ramię:
   - Jak będziesz na górze, powiedz smokowi Claire o obiedzie. Niech tu za chwilę będzie.
   - Dobrze.
   Chłopcy wyszli z kuchni i szybko wspięli się po schodach. Jack wskazał Alex'owi swój pokój, ale on otworzył drzwi do innego pokoju. To był pokój Claire.
   - Ej! To pokój Claire! - krzyknął, przerażony możliwością , iż Alex może być już głodny.
   Dziewczynka stała przy oknie z zamkniętymi oczami i rączkami lekko uniesionymi. Wyglądała jak mała czarodziejka wymawiająca zaklęcie, aby pomóc swoim przyjaciołom. Gdy tylko Alex wtargnął do jej pokoju Jack wyprzedził go i złapał dziewczynkę na ręce.
   - Alex opanuj się! To jest moja siostra! - powiedział uspakajającym tonem.
   - Ale ja nic nie chcę jej zrobić! - powiedział zdziwiony wampir.
   Oszołomiona dziewczynka dopiero po chwili otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła. Na jej twarzy wykwitł piękny uśmiech i powiedziała do brata, aby postawił ją na ziemi. Chłopak niepewnie wypełnił prośbę siostry. Dziewczynką od razu pobiegła w stronę Alex'a. Chłopak otworzył szeroko ramiona a ona wpadła w nie z radością.
   - Alex!!! Nareszcie! Uwolniłeś się już ode Eve? Co tu robisz dlaczego nie pisałeś i nie dzwoniłeś?
   Jack oparł się o ścianę i patrzył zdziwiony jak stary, groźny wampir kręcił się po pokoju z jego młodszą siostrą w ramionach.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział trzynasty.

   Zła na Michael'a Kate pchnęła z impetem drzwi łazienki szkolnej. Zamknęła je z hukiem za sobą i oparła się o nie. Głęboko oddychając, po jakimś czasie, do jej nosa dotarł duszący zapach dymu tytoniowego. Rozwścieczona odwróciła się. Była tak zła, że chciała to na kimś wyładować. Znalazła ofiary, doskonale.
   Drzwi jednej z kabin były lekko uchylone. W środku były dwie osoby, Kate tak pomyślała po tym jak usłyszała dwa głosy.
   Rzeczywiście w środku były dwie dziewczyny. Głośno rozmawiały i śmiały się, a w rękach trzymały pudełka od papierosów i zapalone już papierosy. Gdy dziewczyna weszła do WC zgasiły je i wrzuciły do kosza przestraszone.
   Dziewczyny wyglądały dziwnie i co za tym idzie trochę podejrzanie. Siedząca na sedesie dziewczyna, nie przejmująca się swoją lekką otyłością, miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę i czarne glany. Na jej rajstopach widniał wzór z ludzkich czaszek. Włosy miała niechlujnie zwinięte w kok, z którego niektóre niesforne loki wymykały się spod frotki w każdy możliwy sposób. Makijaż, już trochę rozmazany, był zrobiony niedokładnie. Kreski wokół oczu były krzywe, a biały puder nie równo pokrywał twarz. Tylko jej usta przyciągały uwagę. Idealnie czerwone, pewnie kusiły wielu chłopaków.
   Druga z nich, która stała obok koleżanki i nie potrafiła spojrzeć Kate w oczy, wyglądała lepiej. Jej makijaż nie był tak ostry i brzydki. Ta dziewczyna postarała się robiąc go, zapewne, rano. Także miała nałożony biały puder, lecz na policzkach było widać obecność także różowego. Oczu nie podkreśliła czarnymi kreskami, tylko tuszem. Jej pełne usta, jeszcze ładniejsze niż poprzedniej dziewczyny, były tylko lekko muśnięte błyszczykiem. Jej długie nogi uwydatniały czarne, dopasowane rurki. Także nosiła glany. Białą koszulkę idealnie miała wpuszczoną w spodnie. Rozpinany sweter, który miała narzucony na koszulkę był czaro-szary, i na jednej jego stronie dziewczyna przywiesiła znaczki z dziwnymi tekstami.
   Kate nic do nich nie powiedziała, tylko spiorunowała je wzrokiem i odsunęła się, aby mogły wyjść.
   Dwie przyjaciółki wyszły zakłopotane z kabiny i podeszły do lustra, poprawiły makijaż i zaczęły szeptać pomiędzy sobą. Rozwścieczona Kate otworzyła drzwi kolejnej kabiny i usiadła na sedesie, ukrywając twarz w dłoniach. Nie mogąc wytrzymać widoku wypindrzonych dziewczyn zatrzasnęła drzwi i westchnęła. Po chwili usłyszała ciche pukanie do jej drzwi. Zdziwiona popatrzyła na nie i powoli otworzyła. Za drzwiami stały, uśmiechając się, te same dziewczyny, przed którymi przed chwilą się schowała.
   - Czego chcecie?! - zapytała poirytowana.
   - Yyy... Bo ja i Lizzie...
   - Czekaj! Ty jesteś Lizzie? - zdziwienie zastąpiło poirytowanie.- Nie poznałam Cię. Jeszcze niedawno wyglądałaś... Inaczej...
   - Ludzie się zmieniają, Kate. - Uśmiechnęła się do niej Lizzie.
   Kate przypomniała sobie czasy w których bawiła się z Lizzie na swoim podwórku. Swego czasu były nawet bardzo dobrymi koleżankami. Przyjaciółkami. Do niedawna była jeszcze zwykłą, miłą dziewczyną od której biła skromność. Teraz, pewnie pod wpływem jej koleżanki, zaczęła się wyzywająco ubierać, nosić buty na wysokich szpilkach, przesadnie się malować i palić papierosy. Kate pomyślała, że pewnie często imprezuje i dużo pije. Poczuła ukłucie smutku. Lizzie nie powinna się taka stać, nie zasługiwała na to. Pomyślała, że jest za to w małej części odpowiedzialna, przez to jak zostawiła ją samej sobie, ot tak, z dnia na dzień.
   - Więc... - jej rozmyślania przerwała druga z dziewczyn.- Mamy dla ciebie ofertę nie do odrzucenia! Jesteś dziś bardzo zdenerwowana, a my możemy Ci pomóc!
   - Zaraz, zaraz. O czym wy mówicie? - zapytała zdenerwowana.
   - Sprzedamy Ci trochę amfy, chcesz?
   - Chyba oszalałyście! - Kate wstała i krzyknęła do nich. - Nie wiem co się z wami stało, dziewczyny, ale przykro mi z tego powodu. A teraz wyjdźcie stąd! Zostawcie mnie! Idźcie sprzedawać gdzieś indziej, ale nie tutaj!
   - Okay, wyluzuj, dziewczyno! Już idziemy.
   Dziewczyny obrzuciły Kate dziwnym spojrzeniem i ruszyły do drzwi rozmawiając o tym jak i komu sprzedać resztę amfetaminy.
   Telefon Kate zadzwonił i z głośniki popłynęła energiczna piosenka znanej rock'owej grupy muzycznej. Piosenka poprawiła jej trochę nastrój i po dłuższej chwili odebrała.
   - Halo? - powiedziała.
   - Witaj Kate! - pełen entuzjazmu kobiecy głos popłynął z telefonu. Kate początkowo nie poznała tego głosu, lecz już po chwili domyśliła się kto to. - To ja, Alice, ciocia Jack'a. Pamiętasz mnie?
   - Yyy... Tak pamiętam oczywiście. Dlaczego pani do mnie dzwoni?
   - Mam dla Ciebie bardzo ważną wiadomość! Musimy się jak najszybciej spotkać, nie mów nikomu!
   - Nawet Jack'owi? - zapytała skruszona.
   - Nawet jemu! On dowie się później. A teraz powiedz mi kochana, kiedy masz czas, żeby mnie odwiedzić? - głos był bardzo miły i melodyjny, swoim brzmieniem zachęcał do jak najszybszego odwiedzenia Alice.
   - No nie wiem... Mogę wpaść dziś po szkole? - zapytała, cały czas gorączkowo rozmyślając, czy nie zaplanowała nic na dzisiejszy dzień.
   - Oczywiście! Doskonale! To do zobaczenia! - powiedziała i się rozłączyła.
   Zdziwiona dziewczyna odetchnęła głęboko i wstała. Wyszła z kabiny i podeszła do lustra. Patrząc na swoje odbicie, myślała o tym czy da radę nie wygadać się przed Jack'iem. Przecież ona nie umie kłamać...
   Nagle zabrzęczał dzwonek szkolny. Kate złapała swój plecak i pobiegła do klasy. Ciężko oddychając, wpadała do niej i zlustrowała całą klasę. Na szczęście nauczycielka się spóźniła. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach i niektórzy patrzyli w jej stronę. Rozglądając się odnalazła twarz Jack'a. Pomachała do niego i się uśmiechnęła.
   Zaraz, zaraz, coś tu nie pasuje, pomyślała. Na miejscu obok jej chłopaka, które zazwyczaj było wolne, siedział miedzianowłosy chłopak. Wyglądał jak mały, rudy elf. Cały czas mówił coś do Jack'a, a ten widocznie miał już tego dość. Do klasy weszła pani Cubus i powiedziała:
   - Witajcie! Dziś zrobimy quiz wiedzowy! Wiem, że to lubicie... - cóż za sarkazm, pomyslała Kate. - Ciekawi mnie co zapamiętaliście z ostatniej lekcji o wojnie secesyjnej.
   Po klasie przemknął pomruk niezadowolenia, co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na twarzy nauczycielki. Kate rozejrzała się po klasie i szybko usiadła. Dziwne. Jej koleżanki z ławki nie było. Monica nigdy nie spóźniała się i nie chorowała... Coś musiało się stać. Kiedy nauczycielka usiadła i zaczęła wypisywać jeszcze dziennik, dziewczyna odwróciła się do Jack'a. Ten zajęty zbywaniem rudego elfa nie usłyszał jej cichego zawołąnia. Napisała na małej karteczce widomość do niego:
                                               "Co powiedziała Ci Eve?"
   Zwinęła w małą kuleczkę i rzuciła w kierunku chłopaka. Elf odwrócił się do niej w ułamku sekundy i złapał kulkę. Uśmiechnął się do niej szalenie i podał papierek Jack'owi.
   - Proszę bardzo, Jack'u. - uprzejmie skłonił głowę i znów odwrócił się do Kate.
   Gdy znów odwrócił się do Jack'a i zaczął do niego coś mówić, Kate zauważyła kilka śladów po ugryzieniach na jego karku. Na rękach miał takie same. Chciała już się odwrócić, ale nagle zauważyła podejrzane plamki na jego białym T-shircie. Krew. Ten elf miał na ubraniu krew...
   Z szeroko otworzonymi oczami odwróciła się i wbiła wzrok w swój podręcznik.
   - No to zaczynamy! - krzyknęła uradowana pani Cubus.
   Przez całą lekcje dziewczyna nie mogła się na niczym skupić. Na pięć pytań, zadanych przez nauczycielkę, odpowiedziała tylko na jedno.