O PÓŁNOCY

O PÓŁNOCY

wtorek, 10 września 2013

Rozdział siedemnasty.

   - Powie mi pani wreszcie o co chodzi? - zapytała nieśmiało Kate. Trochę wstydziła się tego, że nakrzyczała na Alice, ale nie wytrzymała. Tak po prostu.
   Alice nie odpowiedziała. Krzątała się w kuchni. Wreszcie, po paru minutach, z dużą tacą w rękach, podeszła do stolika i wyłożyła na niego dwie filiżanki z herbatą, cukierniczkę i talerz z ciasteczkami. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Popatrzyła na Kate i wzięła zdjęcia do ręki.
   - Posłuchaj... Wiesz dużo, ale nie wiesz wszystkiego. - powiedziała spokojnie Alice. Już się nie uśmiechała.  - Spójrz jeszcze raz na te zdjęcia. Bardzo dokładnie. Proszę. - podała dziewczynie zdjęcia.
   Kate szybko przewertowała kilka zdjęć i jeszcze raz. I jeszcze raz. Nie zobaczyła nic dziwnego.
   - Przykro mi, ale ja nic tutaj nie widzę...
   - Wiem. Zaraz zobaczysz. - kolejny uśmiech.
   Kobieta zabrała zdjęcia Kate i zamknęła oczy. Jedną ręką wodziła nad nimi, a drugą trzymała je lekko podniesione nad kolanami. Zaczęła mówić - bardzo cicho i z wielkim skupieniem - jakieś dziwne słowa. Dziewczyna pomyślała, że to pewnie w jakimś obcym języku. Po chwili zdjęcia zaczęły się zmieniać. Zaczęły pojawiać się na nich jakieś dziwne cienie.
   Alice otworzyła szeroko oczy i podała zdjęcia Kate.
   - Teraz popatrz. - rzekła.
   Na każdym z zdjęć pojawiły się cienie. Wszędzie dookoła postaci Kate i Jacka znajdowały się cienie, które ukształtowały się jakby na niewyraźne sylwetki ludzi.
   - Co to jest? - zapytała przerażona.
   - To Istoty Cieni. Jestem pewna, że tego Jack ci nie powiedział! Zgadłam?
   - Nie powiedział. Co to za Istoty?
   - Te Istoty są złe. Ty i Jack to najlepszy przykład. On jest wilkołakiem - istotą magiczną, a ty jesteś człowiekiem. A z istotami magicznymi łączy cię tylko to, że twój chłopak jest wilkołakiem i tak dalej... Chodzi o to, że Istoty Cieni pożywiają się takimi jak ty! Najwyższa Rada od lat przestrzega przed tym, aby informować istoty nieświadome o nas - o magicznych. Więc ci, którzy są ludźmi, a wiedzą o nas są powoli, bardzo powoli zabijane przez Cienie. Wyjadają sobie twoją duszę, a gdy już skończą - umierasz. Wtedy ty także stajesz się Cieniem.
   Kate nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na Alice i zaczęła się bać. Pomyślała o tym, że Cienie mogą ją teraz otaczać i powoli wyjadać jej duszę. Rozejrzała się dookoła i nagle przeszedł jej po plecach zimny dreszcz.
   - Tu ich nie ma. - powiedziała Alice, jakby czytała jej w myślach. - Wyczarowałam sobie ochronę dla mojego domu i nie mają tu wejścia! No chyba, że je tu zaproszę. Kate! Jeśli kiedykolwiek to zrobię, będziesz musiała zamknąć jak najszybciej wszystkie okna i drzwi. Te które zdążą tu wejść - zabijemy. - powiedziała to jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
   - Więc jesteś czarownicą? - zapytała dla pewności.
   - Tak. I ty także będziesz!


   
   - Jack! Wstawaj! - krzyknął Alex.
   Claire stała przy nim i patrzyła na brata. Co chwilę powstrzymywała śmiech. Jej brata zasnął przed godziną i nie mógł się teraz obudzić.
   - Alex to nie pomoże. - powiedziała spokojnie.
   - To co pomoże? Musimy iść ćwiczyć!
   Dziewczynka nie odpowiedziała. Wspięła się niezgrabnie na łóżko i wskoczyła na brata. Jack krzyknął i złapał Claire. Zaczął ją łaskotać i kulać się po całym łóżku.
   - Dobrze, dobrze. Koniec już! Nie mamy czasu! - powiedziała zdenerwowany Alex.
   Od czasu wizyty Eve nie uśmiechał się i często na nich krzyczał.
   Jack wstał i położył Claire na łóżko. Dziewczynka roześmiała się i wstała. Jack wziął ją na ręce i dał jej buziaka.
   - Szefie, gdzie dziś idziemy i co będziemy robić? - zapytał żartobliwie Jack.
   - Ha ha ha, śmieszne Jack, śmieszne - odparł sarkastycznie Alex. Odwrócił się i wyszedł z pokoju.
   Jack z Claire na rękach podążyli za nim. Gdy oni wyszli z pokoju, Alex był już przy schodach. Spojrzał na nich i już chciał zejść na dół, kiedy Jack powiedział:
   - Alex! Poczekaj. Przepraszam stary, że sobie żartowałem. Zgoda?
   Wyciągnął do wampira dłoń. Alex spojrzał na nią i uścisnął ją.
   - Idziemy do lasu. Będziemy ćwiczyć. Pasuje?
   Jack skinął głową i postawił Claire na ziemi.
   - Mogę iść z wami? - zapytała z uśmiechem.
   Alex i Jack spojrzeli na siebie, a później na dziewczynkę. Jack kucnął przed nią i złapał ją za ręce.
   - Niestety nie możesz, Claire.
   - Dlaczego?! - oburzyła się dziewczynka.
   - Jesteś za... - Ugryzł się w język. Chciał powiedzieć, że jest za mała, ale ostatnio często jej to mówił. - Jesteś za drobna i za ważna dla mnie, abym mógł ci na to pozwolić Claire. Tam może ci się coś stać. Nie przeżyłbym tego Claire!
   Dziewczynka spojrzała mu w oczy, ucałowała go w oczy i podeszła do Alexa.
   - Zaopiekuj się moim bratem, dobrze? - szepnęła i także go ucałowała. Alex uśmiechnął się i przytulił ją.
   Chłopcy zeszli schodami na dół. Jack krzyknął do Charliego, który jadł późny obiad, że wychodzi i poszli. Kiedy wychodzili z domu nie padało. Jack pomyślał, że to dobrze. Nic nie będzie im przeszkadzać.
   Na podjeździe stało najnowsze i najdroższe volvo jakie widział. Ognistą czerwienią odróżniał się od otaczających go jesiennych szarości. Alex nadusił jeden z guzików na pilocie samochodowym i otworzył go. Jack szybko wpadł do środka i usiadł wygodnie w fotelu.
   - Stary, ale bryka! Chcesz mi ją sprezentować? - zażartował Jack.
   - Nie. - odpowiedział poważnie Alex.
   Jechali w zupełnej ciszy. Kierowali się na obrzeża miasta. Gdy byli już poza jego granicami Jack odezwał się:
   - To co dziś robimy?
   - Odwróć się to się dowiesz.
   Chłopak posłuchał wampira i odwrócił się. To co zobaczył wzbudziło w nim lekki strach.
   Na tylnim siedzeniu leżały: drewniane, nowe kusze, wiele drewnianych kołków o różnych rozmiarach, pistolety o różnych kalibrach i magazynki załadowane małymi, drewnianymi kołkami. Były nawet długie, ostro zakończone dzidy i małe siekierki z drewna.
   Widząc zdziwienie Jacka, Alex powiedział:
   - Już wiesz co będziemy robić. Podoba się? - dodał po chwili. 
   Jack spojrzał na Alexa i znów na arsenał ukryty z tyłu.
   - Skąd ty to masz? - zapytał.
   - Moje własne wyroby. Mogę założyć firmę, nie uważasz? - kolejny sarkazm.
   Jack popatrzył na Alexa, uśmiechnął się i powiedział:
   - No to się zabawimy!

piątek, 6 września 2013

Rozdział szestansty.

   Kate po szybkim posiłku w Dinner Place, pośpieszała chłopaków, aby szybciej szli, ponieważ chciała być szybciej w domu. Musiała skłamać, że mama prosiła ją o to by ta pomogła jej w sprzątaniu. Uwierzyli. Nawet nie pytali po co muszą sprzątać dom w środku tygodnia. Alex się nawet śmiał z niej, że dała się w to wrobić.
   Wiedziała, że to źle, że okłamuje Jacka. Miała szczęście, że Alex, mimo możności czytania w myślach, nie poznał, że dziewczyna kłamie. Pewnie nie usłyszał tego, bo ciągle kłócił się z Jackiem. Szła obok nich i przypatrywała im się. Wyglądali jakby nie byli jakimiś magicznymi istotami. Wyglądali jak dwoje nastolatków rozprawiających o tym, który klub sportowy jest najlepszy. Wyglądali tak młodo i beztrosko. Nikt, kto obserwowałby ich z oddali nie powiedział, że Alex w mgnieniu oka może skręcić kark Jackowi a z Kate wyssać całą jej krew. Po prostu wyglądali jakby byli normalni.
   No właśnie. Normalni. Czy któryś z nich jest jeszcze normalny? Ani Alex, ani Jack nie są normalni. Jeden z nich to wampir a drugi to wilkołak. Ale czy można powiedzieć, że ona jest normalna? Przecież jej chłopak to Jack. On nie jest normalny. Jej nowy przyjaciel to wampir - to go także wyklucza z grona normalnych. Nikt nie jest normalny. Po za tymi, którzy o wampirach, wilkołakach i innych stworzeniach magicznych słyszeli z filmów, opowiadań i czytali o nich w książkach.
   Stojąc już przy drzwiach swojego domu, ucałowała Jacka i pomachała Alexowi. Otworzyła cicho drzwi swoim kluczem i weszła do korytarza. W domu panowała cisza. Nigdzie nie widziała mamy. Pewnie nie wróciła jeszcze z pracy. Pobiegła szybko na górę, do swojego pokoju. Przebrała się i poszła do łazienki, aby się odświeżyć.
   Po kilkunastu minutach wyszła z łazienki. Gdy już prawie była w swoim pokoju usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Mam wróciła! pomyślała. Było słychać jak odkłada parasol i powiesza kurtkę na jej miejsce. Kobieta wzięła głęboki wdech. Następnie Kate usłyszała kroki. Pewnie poszła do kuchni. Dziewczyna postanowiła, że cichutko wróci do pokoju, weźmie to co potrzebuje i wymknie się mamie, tak aby ta nie wiedziała, że córka wróciła już do domu. Nagle rozległo się wołanie mamy:
   - Kate? Jesteś w domu?
   Te słowa zawisły w powietrzu i nie chciały wylecieć z głowy dziewczyny. Stała sparaliżowana przy drzwiach i patrzyła w kierunku schodów. Miała dziwne uczucie, że jej matka skrada się po schodach, aby sprawdzić czy aby jej córka nie stoi przy drzwiach swojego pokoju i czeka, żeby szybko wymknąć się z domu.
   Idiotka! - powiedziała do siebie w myślach. - Tylko ja mogę wymyślić takie głupie rzeczy.
   Klepnęła się ręką w czoło i uważając na skrzypiące deski podłogi wróciła do pokoju. Wyjrzała, za okno i stwierdziła, że weźmie sweter i kurtkę. Na wypadek deszczu. Po chwili stanęła przed schodami i popatrzyła da dół. Jej mama była w kuchni. Zaczęła powoli schodzić, cięgle patrząc na drzwi kuchni.
   Będąc na przedostatnim schodku usłyszała głośne skrzypnięcie.
   Ups! Zapomniała o tym wyjątkowo głośno skrzypiącym schodzie. Czym prędzej podążyła do drzwi wyjściowych i gdy brała kurtkę kątem oka zobaczyła opierającą się o ścianę jej matkę. Patrzyła na nią ze zdziwieniem. Z tak dużym zdziwieniem, aż na czole zrobiły jej się bruzdy.
   - Mama! - zawołała zdziwiona. - Nie wiedziałam, że jesteś w domu! - skłamała. Podeszła do matki i uściskała ją mocno.
   - Dopiero wróciłam. A ty? Gdzie się wybierasz? - zapytała.
   - Yyy... Ja idę do Jacka! - nie wiedziała co wymyślić, więc powiedziała co pierwsze wpadło jej na myśl. - Tak, idę do Jacka.
   - A po co do niego idziesz? - zapytała podejrzliwie.
   - Jack znalazł fajny film w Internecie i chcieliśmy go dziś obejrzeć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
   Kobieta popatrzyła na córkę i chwyciła ją za rękę.
   - Pamiętaj! Nie rób żadnych głupstw. Ten chłopak jest świetny. Pasujecie do siebie! Nie popsuj tego. - kobieta uśmiechnęła się do niej, pocałowała w policzek i weszła z powrotem do kuchni.
   Kate została sama w korytarzu. Nagle zrobiło jej się zimno. Potrzebowała kogoś kto by ją teraz przytulił. Jack. Potrzebowała Jacka. Niestety nie mogła teraz do niego pójść. Miała inne plany.
   Otworzyła drzwi i zobaczyła deszcz. Złapała kurtkę z nałożyła ją na siebie. Owinęła się grubym szalem i wyszła na zimne jesienne powietrze.



   Pół godziny później stojąc pod drzwiami pani Alice, Kate była lekko zdenerwowana i poirytowana. Nie lubiła nic nie wiedzieć i robić coś w ciemno. Bała się tego.
   Już chciała zapukać kiedy drzwi nagle się otworzyły. Blond włosy opadały na okrągłą twarz kobiety. Jej niebieskie oczy wyglądały jak małe gwiazdki. Błyszczące i przyjazne. Spoglądały na nią żywo, jednocześnie obserwując ulicę za dziewczyną.
   - Dzień dobry, pani! - powiedziała grzecznie, uśmiechając się do Alice.
   Kobieta nie odpowiedziała, tylko szerzej się uśmiechnęła. Odwróciła się i zaprosiła ją gestem do środka. Kate zamknęła za sobą drzwi i zdjęła buty. Alice roześmiała się i mruknęła:
   - Nie musiałaś. Lubię sprzątać. Łatwo mi to idzie. - znów się roześmiała.
   Weszły do małego pokoju. Był to salon połączony z kuchnią. Kate spodobał się takie połączenie. Za to nie podobał jej się wystrój. Wiktoriańskie meble zdecydowanie nie pasowały do wnętrza. Nawet jeśli dom był zaprojektowany już dawno, jego twórca na pewno nie wyobrażał sobie wypełniać jego wnętrz takimi masywnymi meblami.
   - Usiądź kochana! - rzuciła Alice, wychodząc z salonu weszła do kuchni.
   Kiedy Alice uwijała się w kuchni , Kate rozejrzała się po pokoju. Oprócz masywnych wszechobecnych mebli było tu dużo poduszek i obrazów. Patrząc na jeden z nich - największy - zdała sobie sprawę z tego, że wisi on na kominku. Wyglądał on jakby nigdy nie był używany. Pewnie dlatego go nie zauważyła. Spostrzegła też małą mapkę powieszoną wysoko przy suficie. Nie wyglądała jak mapa świata, raczej jakiegoś małego nieznanego jej miejsca.
   Alice odwróciła się od kuchenki w kierunku dziewczyny.. Cały czas uśmiechnięta podeszła do niej i usiadła na kanapie.
   - Woda już się grzeje! Za chwilkę przygotuję ci pyszną herbatkę. Mam nadzieję, że lubisz? - zapytała dziewczyny i spojrzała na nią spod swoich okularów do czytania. Musiałam jej przerwać w czytaniu, pomyślała Kate.
   Kate nie umiała odmówić i szybko przytaknęła głową. Alice znów się roześmiała i wstała. Poprawiła swoją spódnicę i podeszła do małej komody w kącie pokoju. Otworzyła jedną z szufladek i zaczęła czegoś szukać. Wreszcie wyjęła z niej średniej wielkości białą kopertę. Kate zauważyła, że na kopercie jest coś napisane. Alice spojrzała na nią i zapytała:
   - Rzucisz okiem? Ja zrobię herbatę. - uśmiechnęła się.
   Podała kopertę dziewczynie i poszła do kuchni. Wtem zaczął gwizdać czajnik.
   Dziewczyna spokojnie obejrzała najpierw kopertę. Odwróciła ją i ujrzała swoje imię. Piękni wykaligrafowane imię. Kate. Szok, w który wpadła, nie pozwalał jej otworzyć koperty. Jednak po chwili opanowała się i otworzyła ją. Wyjęła pokaźny pliczek kartek. Okazało się, że są to zdjęcia.
   Na pierwszym z nich ujrzała siebie i Jacka. Zdjęcie zrobione było wieczorem w dniu kiedy Jack opowiedział jej całą jego historię. Na zdjęciu stali pod jego domem i było widać, że Kate była zła.
   Następne zaskoczyło Kate. Ukazywało drogę do środka lasu. Kate i Jack biegli tam po spotkaniu pod domem. Tyle, że ona siedziała mu na grzbiecie i zaciskała oczy.
   Kolejne zdjęcie zostało zrobione pod szkołą, chwilę przed tym, gdy Jack pobiegł spotkać się z Eve.
   Następne to obiad z Alexem i Jackiem w Dinner Place.
   Kate patrzyła na nie cały czas i ciągle zastanawiała się skąd ciocia jej chłopaka ma takie zdjęcia.
   - Skąd ma pani te zdjęcia? - zapytała. Rozpoznała w swoim głosie nutkę złości.
   - Właśnie po to cię tu sprowadziłam, kochana.
   - Niech pani tak do mnie nie mówi! Rozumiem, że Jack jest pani bratankiem, ale nie musi pani nas śledzić i robić nam zdjęć! To niedopuszczalne! - krzyknęła dziewczyna. Wstała i już chciała wyjść, ale Alice zagrodziła jej drogę.
   - Wysłuchasz mnie, czy będziesz się unosić nawet jeśli nic nie wiesz o świecie, który cię otacza?! - zakrzyczała Alice.
   Dziewczyna wystraszyła się i usiadła z powrotem na kanapie. Znów wzięła ze stołu zdjęcia i podała je Alice. Kobieta popatrzyła na nie. Odłożyła na stolik, szeroko się uśmiechnęła i powiedziała:
   - Pójdę po herbatę!
   I poszła.